czwartek, 16 lutego 2017

Najpiękniejszy rok w Naszym życiu

 15.02.2016 godzina 6 rano, obudził mnie dziwny ból brzucha ale nie zrobiło to na mnie jakiegoś wielkiego wrażenie ponieważ pod koniec ciąży miałam takie bóle często wiec go zignorowałam i poszłam dalej spać. Godzina 8:00 ponownie ten sam ból był on całkiem inny i wiedziałam po prostu czułam, że to będzie ten dzień w którym zacznie się mój poród. Zeszłam na dół, śniadanko, poranne pogaduszki z mamą, od razu jej powiedziałam, że chyba się zaczyna. Zaczęłyśmy zapisywać na kartce skurcze, były ona bardzo nieregularne, później 1,5h ciszy, akcja ucichła, pomyślałam sobie, że Emi sobie robi ze mnie żarty ale jednak skurcze wróciły. Strasznie mi pomagało podczas skurczy skakanie na kanapie (nie miałam piłki ) Ja jestem straszna panikara i jak sobie tylko pomyślałam, że muszę urodzić robiło mi się słabo, codziennie powtarzałam Oskarowi, że bez znieczulenia nie ma szans, że urodzę. Pielęgniarki podczas pobierania krwi musiały mi ja pobierać na leżąco bo jak tylko siedziałam nogi robiły mi się jak z waty i prawie mdlałam. Ale kiedy ten dzień w końcu nadszedł ja byłam tak strasznie spokojna, chyba aż za, w ogóle się nie bałam, nie panikowałam, co innego moja mama! Była tak cała sytuacja zestresowana,że podczas moich skurczy wychodziła do kuchni i po chwili wracała na pogaduszki. :D Nie mogła na mnie patrzeć kiedy je miałam, chociaż ja bardziej się z niej śmiałam, nie robiły na mnie skurcze jakiegoś wielkiego wrażenie bo wiedziałam, że na tym to polega. O godzinie 19:00 skurcze były już mocniejsze, Oskar przyjechał z pracy, zjadł kolacje ja zadzwoniłam do szpitala z informacja, że się zaczęło, kazali przyjechać jak skurcze będą regularne co 5 minut. Kiedy tak było, Oskar wziął torbę i pojechaliśmy. Oczywiście w drodze do szpitala trafialiśmy na każde możliwe czerwone światło, skurcze miałam już tak mocne, że miałam ochotę wyjść z auta i pójść resztę drogi na piechotę. Gdy już dotarliśmy przy wejściu czekała na nas moja położna. Spisała wszystkie dane, przebieg ciąży, kazała opisać jaki ból odczuwam czy skurcze są do zniesienia czy boli tak, że mam ochotę kopać w ścianę. Później słuchała bicia serca Emi sprawdziła rozwarcie-było 7 cm. Powiedziała, że jak tak dalej pójdzie w przeciągu 2 godzin córeczka powinna być z nami.Przez większość czasu w sali byliśmy z Oskarem sami, położona przychodziła tylko jak musiała sprawdzić rozwarcie i mój stan.Po godzinie skurcze już miałam co 2 minuty niektóre były tak bardzo mocne, że miałam ochotę drzeć się na Oskara bez powodu. :D Tata stanął na wysokości zadania, wspierał mnie cały czas mówiąc,że wszystko będzie dobrze, że niedługo już będzie po wszystkim a ja jak tylko to słyszałam miałam ochotę mu przyłożyć w twarz i krzyknąć żeby się zamknął! :D-Mamy 10 cm rozwarcia Pani Dario, rodzimy! Teraz już będzie z górki, obiecuje. Czy było z górki to bym nie powiedziała ale wiedziałam,że to ostatni etap porodu i dam rade, że jak weszło to i wyjdzie. Położna proponowała mi gaz (głupiego Jasia) ale nie chciałam, mówiłam sobie, że jak już tyle czasu dałam rade bez żadnych środków przeciwbólowych to dam i teraz. Ostatni etap porodu był krótki, gdy tylko położna nam powiedziała, że już widać główkę i czarne włoski byłam tak szczęśliwa, że już nie zwracałam uwagi na ból którymi mnie w ostatnich minutach porodu nie opuszczał.-Jest Pani bardzo, dzielna przy następnym skurczu przemy jak najmocniej żeby wyszła główka. Damy rade! Dzielą Państwa dosłownie minuty do spotkania z córeczką.Płakałam już ze szczęścia, jak położna nam to oznajmiła.Nie mogłam uwierzyć, że wreszcie ją zobaczymy, że wreszcie będziemy ją mogli przytulić.Na ostatni skurcz czekałam jak na szpilkach, czas tak strasznie mi się dłużył, czułam się jakby to trwało wieki.Wreszcie nastała ta chwila!!!!16 lutego o godzinie 2:39 siłami natury urodziła się Emilka, nasze 52 cm szczęścia, miłość naszego życia. Nie jestem w stanie opisać słowami co czuliśmy gdy ją zobaczyliśmy po raz pierwszy, tylko rodzice wiedzą jakie to szczęście jest móc przytulić swój cały świat. Wzruszam się kiedy wracam do tych chwil i oddałabym wiele żeby moc wrócić do tego dnia. Teraz nasz cud kończy roczek, zdmuchnie swoją pierwszą świeczkę. Ten rok był najpiękniejszym rokiem w naszym życiu a jeszcze tyle przed nami! ❤ Wszystkiego najlepszego córeczko. Kochamy Cię do granic niemożliwości, pamiętaj, że jesteś naszym Skarbem i zawsze możesz na nas liczyć bo jesteśmy w stanie zrobić dla Ciebie wszystko żeby tylko widzieć codziennie ten piękny uśmiech który przyspiesza bicie naszego serduszka!!!






















4 komentarze:

  1. Az sie popłakałam!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie opisane Kochana :)
    Uwielbiam was :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja miałam to samo tez jestem panikara :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja mała też będzie miała na imię Emilka 💓 40 Tydzień i 2 dni, czekamy z niecierpliwością na naszego aniołka 😊
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Mama Emilki , Blogger